przejdź do treści
UE
dnia 29.04.2010 roku

Marzyciel z "głową na karku"!

Nową inicjatywą Centrum Marketingu, Rozwoju Gospodarczego i Integracji Europejskiej Starostwa Powiatowego w Gryficach jest zaprezentowanie cyklu wywiadów z przedstawicielami sportu lokalnego: trenerami, uczniami, którzy już osiągnęli sukcesy lub rozpoczynają karierę sportową, z którą chcą związać swoje życie. Chcemy przedstawić ludzi, o których mało się mówi, a ci, z wielu powodów warci są uwagi. Pragniemy popularyzować nie tylko powszechnie znane sporty, ale także te niszowe, które w naszym powiecie dopiero "raczkują" i potrzebują wsparcia nie tylko ze strony kibiców, ale także ze strony władz miasta i sponsorów.

- UNIHOKEJ cz.1

Pan Artur Cirocki urodzony w 1965 roku, w Trzebiatowie. Po ukończeniu Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, powrócił do Trzebiatowa, gdzie zaczął nauczać w szkole podstawowej, liceum oraz gimnazjum. Od 1999 roku zajmuje się trenowaniem młodzieży. Jest trenerem unihokeja "Jedynek" Trzebiatów. Jak sam mówi, robi to ze względu na swoją pasję i możliwość ściągnięcia, jak największej liczby dzieciaków z "ulicy" i sprzed komputerów!. Radny i promotor sportu w regionie. Największe osiągnięcia uzyskał jako trener unihokeja. Jako trener unihokeja, poszczycić się może m.in.:
- Wicemistrzostwo Polski Juniorów Młodszych 2008 roku
- Wicemistrzostwo Polski Juniorów Starszych 2009 roku
- Wicemistrzostwo Polski Młodziczek 2009 roku
- 20 medali w Mistrzostwach Województwa, 9 złotych, 7 srebrnych, 4 brązowe
- Udane występy w Turniejach Międzynarodowych:
* Praga (Czechy), Liberec (Czechy), Falun (Szwecja)
* Wyjazd syna Dobromira Cirockiego na MŚ Juniorów w Finlandii 2009 rok. Zdobył tam 6 bramek i trzy asysty.

Rozmowa z trenerem unihokeja MLUKS"Jedynek" Trzebiatów, Panem Arturem Cirockim.
M.P.: Grał Pan kiedyś w hokeja zawodowo. Zastanawia mnie, skąd u Pana takie zamiłowanie do unihokeja?
A.C.: Nie grałem w ogóle w unihokeja, ten sport powstał niedawno. Dawniej byłem kibicem hokeja na lodzie, jak grali jeszcze"nasi". Pamiętam mecz Polska - ZSRR w '76 roku. W dzieciństwie grałem w domu. Chodziliśmy w podstawówce grać do tzw. "metalówki". Wtedy nawet do głowy by nam nie przyszło, że taka gra kiedyś będzie powszechnie znaną i uprawianą. Graliśmy piłeczką "palantową" i kijami od hokeja na lodzie. Lubiłem oglądać "naszych" hokeistów, którzy grali w Grupie A jeszcze w latach 70-tych. A teraz w pewnym momencie dostaliśmy pieniążki, kupiliśmy sprzęt do unihokeja i zaczęliśmy się w to bawić.

M.P.: Czym Pan aktualnie się zajmuje?
A.C.: Uczę w szkole podstawowej, a oprócz tego jestem radnym.

M.P.: A co Pan robił wcześniej?
A.C: Od 1990 roku uczę w różnych szkołach: w gimnazjum, liceum i podstawówce. Uczę geografii, w-fu i informatyki.

M.P.: Skończył Pan wiele fakultetów?
A.C.: Skończyłem turystykę i myślałem, że w tym kierunku będę się dalej kształcił i stąd ta geografia, a później ukończyłem studium podyplomowe z informatyki.

M.P.: Za rok minie 10 lat Pana pracy. Czy w planach mieści się jakiś huczny jubileusz?
A.C.: Z tego, co mi wiadomo nie będzie jubileuszu.

M.P.: Zajmuje się Pan trenerką w Trzebiatowie od 2001 roku?
A.C.: Na początku mojej pracy trenerskiej zajmowałem się Piłką nożną w szkole podstawowej. Zwróciłem uwagę, że młodsze dzieci, nie robią nic w soboty, jeżeli chodzi o sport i zacząłem chodzić z nimi grać w piłkę. Urządziłem im swoistego rodzaju mini mistrzostwa świata, jeszcze wtedy na hali wojskowej. Co tydzień, przez cały rok, odbywały się mecze. Następnie doprowadziłem ich do 3. miejsca w województwie w klasach I-III. Chcieliśmy grać w lidze zachodniopomorskiej, jako "trampkarze". Zainteresowała mnie liga w Koszalinie, o której wiele słyszałem, ale tam powiedzieli, że "my" to nie ich rewir, że należymy do okręgu zachodniopomorskiego. W pewnym momencie zajęliśmy się unihokejem, zagraliśmy 3 może 4 turnieje w ramach Igrzysk Młodzieży Szkolnej i niczego w tym, unihokeju nie udawało nam się osiągnąć. Wreszcie dostaliśmy się do finałów wojewódzkich. Wtedy poznaliśmy prawdziwe zasady i tajniki tej nowoczesnej gry. Postanowiłem zająć się unihokejem na poważnie i w następnym roku, jako Reprezentacja SP 1 Trzebiatów, udało nam się zdobyć złoty medal w kategorii dziewcząt, a chłopcy zdobyli srebro.

M.P.: Jak Pan, jako trener, a zarazem kibic zapatruje się na tę dyscyplinę sportu, jaką jest unihokej? Czy ma on jakiekolwiek szanse, aby większość społeczeństwa zainteresowała się tym sportem? Przecież powiedzmy sobie wprost, jest to niszowy sport!
A.C.: To prawda. Jest to sport niszowy, który można powiedzieć, pomiędzy tymi wszystkimi znanymi dyscyplinami dopiero "raczkuje". To nie jest sport, który ma wielką historię. Chociaż na przykład w Szwecji unihokej to 2. albo 3. najpopularniejszy sport, zaraz po piłce nożnej i hokeju na lodzie. Mało, kto wie, że od zeszłego roku unihokej jest wpisany na listę dyscyplin oczekujących na debiut na Igrzyskach Olimpijskich, wg informacji z International Floorball Federation jest na to szansa w 2020 roku, wtedy unihokej (floorball) może zostać dyscypliną olimpijską!

M.P.: Zgodzi się Pan ze mną, że łatwiej jest zrobić karierę w niszowym sporcie, jakim jest np. unihokej niż np. w piłce nożnej, która jest bardzo popularnym sportem, gdzie są większe pieniądze, ma się sponsorów i poparcie ze strony miasta?
A.C.: Pewnie, że tak, to nie podlega dyskusji. Dzisiaj w unihokeju łatwiej jest coś osiągnąć, a szczególnie w naszym kraju, dlatego, że jest mniej drużyn, które uprawiają ten sport niż np. piłkę nożną. Trudniej jest zrobić wynik w popularnych dyscyplinach to prawda, dlatego chciałem zauważyć, że w unihokeju dość duże wyniki mają drużyny z mało znanych miejscowości.

M.P.: Patrzę na osiągnięcia. Jestem pod wrażeniem. Wiele tytułów Mistrza województwa zachodniopomorskiego, wiele dobrych miejsc w prestiżowych imprezach na przestrzeni tych już prawie 10 lat. Jak to się robi w Trzebiatowie, że kształci się tylu wspaniałych sportowców?
A.C.: Na pewno trzeba powiedzieć, że u nas burmistrz i rada sprzyjają generalnie rozwojowi sportu. Na sport przeznacza się sporo środków finansowych. Trzeba docenić, że Trzebiatów ma dobre tradycje piłkarskie, ale uważam też, że tenis stołowy, piłka siatkowa i właśnie unihokej, a także lekkoatletyka, mają swoje znaczenie. Unihokej? W pewnym momencie stał się moją pasją, której bez reszty poświęcam się w każdej wolnej chwili. Uważam, że polski sport opiera się niestety tylko na takich "pasjonatach". Nie ma systemu w polskim sporcie! Ostatnio może coś się ruszyło. Przede wszystkim dotyczy to dyscyplin olimpijskich, ale jeżeli pasjonat odejdzie to ginie w danym ośrodku cała dyscyplina... Ciężka praca to jest podstawa. Talentu zawsze jest tylko 5 %, reszta to ciężka praca!. Niektórzy nie wytrzymują presji, a inni kolokwialnie "nie chcą się zmęczyć". Finanse też są ważne.

M.P.: Jakie ma Pan marzenia związane z unihokejem? Jakie stawia Pan sobie cele, wyzwania na najbliższe lata?
A.C.: Jeżeli chodzi o marzenia związane z unihokejem to moje podstawowe jest takie, aby unihokej został włączony do dyscyplin olimpijskich i na pewno, żeby ktoś z naszej ekipy pojechał na nie reprezentować Polskę. "Polskie" marzenia związane z unihokejem są takie, aby spopularyzować ten sport, niekoniecznie tak, jak w Szwecji, Szwajcarii czy Słowacji, a nawet Czechach, ale choćby tak, jak w Niemczech, bo tam to już jest organizacja.
Natomiast w rejonie chciałbym, aby unihokej nie tylko zaistniał w Trzebiatowie, ale żeby można było zrobić tu kilka silnych drużyn. Osiągnięciem i marzeniem byłoby to, gdyby w tym roku ktoś pojechał na mistrzostwa świata do Czech. Ma na to szanse "nasza" bramkarka Basia Bagińska, która teraz jedzie na zgrupowanie reprezentacji. W tamtym roku na Mistrzostwach U-19 w Finlandii był mój syn Dobromir.

M.P.: Jakie są najbliższe plany MLUKS "Jedynki" Trzebiatów?
A.C.: Teraz dużo gramy i będziemy grać z tego względu, że mamy dużo kategorii wiekowych. Już w tym tygodniu jedziemy na turniej unihokeja z cyklu Grand Prix Młodzików do Gorzowa WLKP. Za tydzień, 1. i 2. maja 2010 r. Półfinały Mistrzostw Polski Juniorek Młodszych w Mrzeżynie. Już 3. raz będziemy się starać dostać do finału …i wiele, wiele innych.

M.P.: Wiem, że wiele Pan osiągnął, jako trener na polskiej arenie. Niech Pan powie, jakie wydarzenie, jaki turniej był najtrudniejszy, a jaki najlepszy w Pana karierze trenerskiej?
A.C.: To się cały czas zmienia. Na początku liczyliśmy medale w województwie, mamy ich ponad 20. Najwyżej cenię srebrne medale Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych. Zdobyliśmy też srebro w Juniorach Starszych wraz z WSU Wierzchowo, Wicemistrzostwo Polski Młodziczek. Sukcesem jest także to, że "nasi" zawodnicy występują już w Mistrzostwach Świata. Udane występy mieliśmy w turniejach międzynarodowych w Szwecji i Czechach.

M.P.: Zespół to nie tylko Pan, ale i też szereg osób niewidocznych, którzy też pracują na te sukcesy. Jak wygląda to szkolenie młodzieży? Macie Psychologa?
A.C.: (śmiech) Psychologa?! Można powiedzieć, że ja jestem od wszystkiego. Jestem trenerem, psychologiem, zamawiam transport na zawody naprawdę wszystkim. Na pewno pomagają mi ludzie, bez których bym sobie nie poradził. Pan Bogdański, Basia Arendarczyk, Pani Kaźmierkiewicz, nigdy nie odmawiają pomocy. Na pewno brakuje nam jakichś dwóch młodych osób, które poprowadziłyby szkolenie już tych najmłodszych roczników. Mam nadzieję, że te osoby, które teraz grają, skończą studia i wrócą tutaj żeby nam pomóc. Wierzę w to. Tak jest w wielu klubach.

M.P.: Co Pan sądzi o swoich najlepszych zawodniczkach - siostrach Bagińskich, i innych członkach zespołu?
A.C.: Kiedy dziewczyny zaczynały trenować były takie młodziutkie. Nikt na nie nie stawiał, a one ciężką pracą zapracowały na sukces. Basia jest świetną bramkarką. Wiadomo, zdarzają się różne momenty, ale jej rozwój naprawdę mnie zaskoczył. Basia jest odpowiedzialna i konsekwentna. Powiedziała, że chce być bramkarką i wszystko w tym kierunku robi. Stasia z kolei gra w polu, także jest bardzo systematyczna i pracowita. Wśród chłopaków również mamy dobrych bramkarzy np. Maćka Bogdańskiego.

M.P.: Jak Pan zapatruje się na karierę swojego syna, wspiera go Pan? Daje mu rady? A może Pan krzyczy? (śmiech)
A.C.: Tak! Czasami trzeba krzyknąć (uśmiech). Są różne metody.

M.P.: Jest wiele zawodników i zawodniczek, które grały, grają u Pana. Czy dalej idą w tym kierunku, żeby uprawiać ten sport zawodowo?
A.C.: Raczej w Polsce ten sport traktujemy amatorsko. Nikt pieniążków na tym nie zarabia, a czasem trzeba dołożyć. Raczej ci najlepsi zawodnicy wyjeżdżają na zachód do lepszych klubów. W tym sezonie pierwszy raz w historii mieszkający w Szwecji Polak Mattias Mikulski, kapitan reprezentacji Polski Seniorów, zdobył Mistrzostwo Szwedzkiej Ligi w Unihokeja. Sam fakt, że powiedzmy sobie zdobył to mistrzostwo w najlepszej lidze świata w unihokeja to jest coś.

M.P.: Wiem, że poszukujecie sponsorów?
A.C.: Cały czas. Wszystkim sponsorom możemy w zamian zagwarantować reklamy na bandach podczas meczów, teraz np. w Mrzeżynie. Gramy praktycznie w całej Polsce, dlatego zachęcamy do sponsoringu każdego, kto chce się zagłębić się w ten w piękny sport.

M.P.: Na zakończenie życzę Panu jeszcze większych sukcesów. Powodzenia!
A.C.: Naszym największym osiągnięciem jest to, że sporo dzieciaków udało się nam ściągnąć z "ulicy" i oderwać od komputerów!.

M.P.: I tą myślą zakończmy nasz wywiad. Dziękuję!

Opracował i rozmawiał Mateusz Pograniczny CMRGiIE





powrót
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.
ZGODA